top of page
Szukaj

W pogoni za marzeniami - czyli jak zostałam dietetykiem

  • martapawelec12
  • 7 sty 2020
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 8 sty 2020


Jak to się stało, że jestem w tym miejscu, w którym jestem? Czy planowałam to wszystko co do tej pory udało się osiągnąć? Jak dużo chcę jeszcze zrobić?

Drugie urodziny skłoniły mnie do refleksji dotyczącej mojej działalności. Dzisiejsza nominacja Kapituły Redakcji Głosu Koszalinskego do tytułu osobowości roku - także.


Zaczęło się dość trywialnie. 10 lat posady urzędnika bez możliwości awansu - trochę zaczęło odbijać się na moim poczuciu samorealizacji. Niby cała rodzina powtarzała, że to super praca, że takiej już nie znajdę, że pensja może mała, ale pewna. Niby tak...praca idealna dla kobiety z dwójką dzieci...urlopy, wolne weekendy, zwolnienia jeśli dzieci chorują...

Mając dużo wolnego czasu po pracy- w końcu pracowałam do 15:30- po pracy nie było nadgodzin, dodatkowej pracy przy komputerze, telefonów od klientów (teraz doceniam ;) ) - zaczęłam interesować się tematyką sportu i żywienia...ba..postanowiłam nawet sobie, że sama siebie doprowadzę do wyglądu fit woman..W planie były wakacje na wyspach- więc cel już był. Smukłe ciało nad oceanem, zero fałdek i odstającego brzucha. W trakcie mojej przemiany, potrzeba zwiększania wiedzy była tak silna, że zapisałam się na kurs trenera personalnego i specjalisty do spraw żywienia..

Moja fascynacja była coraz większa. Otworzyłam własny profil na fb i insta.. zaprosiłam kilka Pan do opieki online- za Free.. stworzyłam wiele planów treningowych i żywieniowych całkiem za darmo. Pojawiały się myśli- no po co Ci to? Ani z tego kasy, ani poklasku. Ale później przychodziły wiadomości od dziewczyn- że są szczęśliwe, że się udało... ze to dzięki mnie.... są w życiu ważniejsze sprawy niż pieniądze.

Była też Pani Gosia...jej przemiana była chyba najbardziej spektakularna ... to chyba od niej się zaczęło....gdy widzisz jak zmienia się człowiek, jak buduje się jego wartość, a dodatkowo wiesz, że dołożyłas do tego swoją cegiełkę...hmm. wiedziałam już że to jest to, co chce robić...

Co bylo później? Uprawnienia dietetyka, wieczory w książkach, egzamin na urlopie...można by pomyśleć i po co to?

Ale ja czułam się wtedy szczęśliwa. Że udaje mi się spełniać moje marzenia...

Miałam to szczęście, że koleżanki otworzyły własne centrum szkoleniowe- Luiza i Andżelika- to o Was. Tam miałam okazję dotrzeć do kolejnej grupy odbiorców...przeprowadzic darmowe szkolenie podczas Nocy szkoleń. Telefonów było coraz więcej... zrobiłam kilka szkoleń sama... za symboliczną opłatę. Wynajęlam salę, zorganizowałam wydarzenie na fb. Zapisało się kilkanaście osób...

Później znowu telefony....wizyty domowe... czasem konsultację odbywały się w kawiarni... nadal nie dużo ale jednak coś. Pogadanki u córki w szkole i syna w przedszkolu.. bezpłatnie rzecz jasna.


Zaraz po tym telefon z tv Max- że może porozmawiamy krótko o świętach w wersji fit..inny kolega poprosił o krótki artykuł w tym temacie, który wrzuci na swój fb..... Ja- dziewczyna z urzędu- nagle mam tyle pracy... Wow. Pomyślałam, że może jednak otworzę gabinet.... do 15 bedę w pracy... po południu w gabinecie.... przecież na pewno nie będę miała aż tylu ludzi, że będę tam siedzieć do wieczora, a kilka stowek dodatkowo nie zaszkodzi.. no ale skąd lokal ? No i kolejne zrządzenie losu - koleżanka ma lokal na wynajem...W dobrej cenie...na dzierżawę zarobie


Pacjentów było więcej niż myślałam...

Dodatkowo w międzyczasie wiadomość z telewizji ttv- że może chciałabym wziąć udział w programie...ttv?? No jasne. Gdy dowiedziałam się, że to program rozrywkowy mój entuzjazm opadł...Ale później sobie pomyślałam... dziewczyno- tyle ludzi w tym kraju, a oni odezwali się właśnie do Ciebie.. to szansa.... W sumie czym ryzykujesz ??? Że ludzie będą gadać?? Jak będą chcieli to i tak będą. A taka okazja sie juz nie powtorzy. Zgodzilam sie...

Zanim wystartowały nagrania - postanowiłam zwolnić się z urzędu.... Miałam coraz więcej pacjentów- widziałam że nie dam rady być i tu i tam... zresztą bycie urzędnikiem całkowicie wykluczyło się z wizją dietetyki.... dwa różne zawody... kto będzie mnke poważnie traktował ? Decyzje podjelam wieczorem, rano rozmawiałam z szefem. Po rozmowie - zadzwonił telefon.. Remedica...moje marzenie...propozycja współpracy.. ciężko nawet opisać co wtedy czułam.... wiedziałam, że to dobra decyzja i teraz na pewno się uda.


Niestety nie zawsze jest pięknie i kolorowo... podczas nagrań do programu- złamałam srodstopie... i boom. Jescze na etacie, ale na zwolnieniu. Z tym gipsem na nodze nie dam rady prowadzić pacjentów....zresztą jeśli jestem na zwolnieniu nawet mi nie wolno, bo przecież nadal pracuje na etacie... to była ciężka decyzja... wiele osób wtedy jej nie zrozumialo .. skończyło się wiele moich znajomości..

Ale skrocilam okres wypowiedzenia, nie dokonczylam swoich spraw.... Ale mało kto zdaje sobie sprawę, że wtedy było albo- albo... albo zostaje w urzędzie ... W trakcie wypowiedzenia ... kończę Wszytsko, wszyscy mnie tam lubią, ale zapominam na jakiś czas o dietetyce ( niestety, ale poruszając się o kulach- nie mogąc prowadzić auta- nie da rady się być pracownikiem na pelen etat, rodzicem i dietetykiem po godzinach. I po tych 3 miesiącach zaczynam od nowa- z ryzkiem , zs moj czas minął.

Albo zamykam rozdział- urząd, biorąc pod uwagę, że raczej nikt z tamtąd tego nie pochwali i idę swoją nową drogą...


Wybrałam gabinet...Niestety po tych 3 miesiącach wypowiedzenia moglo byc tak, ze nie bede juz miala ani etatu, ani gabinetu... zresztą z urzedniczej pensji nie dałabym rady opłacać dzierżawy i składek na zus. O tym też nie wiele osób pomyślało. Ten jeden raz pomyślałam tylko o sobie.... zwolniłam się w trybie natychmiastowym i zaczęłam działać sama.

Ciężko pracowalam... wiecej niz 8 godzin.. telefony w wekend , o 6 rano, w niedziele o 23. zero świąt i urlopu...laptop był ze mną zawsze...telefon zawsze przy boku... bo pacjent chce zarezerwować wizytę, bo trzeba wstawić post na stronę, odsłuchać szkolenie.


Nowa konferencja, nowe szkolenie- jadę.. Weekendy często poza miastem, ale zawsze dowiem sie czegos nowego.

Propozycja udziału w imprezie- także probono- czemu nie.. przecież dzięki temu mam okazje sie pokazac i zareklamować. Nigdy nie odmawialam, ani instytucjom, ani szkolom, ani przedszkolom... edukacja żywieniowa nie ma ceny i dlatego nie zawsze chodzi tylko o zysk....właśnie dlatego jestem teraz tu gdzie jestem... bo bardzo ciężko na to pracowalam...bo bardzo lubię ludzi, a tego nie przelicza się na pieniadze...bo nieustannie mam marzenia i robię wszystko by je spełniać...kształce się, rozmawiam z ludźmi, nawiązuje współpracę, podejmuje ryzyko... nie przeliczam wszystkiego na złotówki..jeśli dasz coś od siebie to na pewno to do Ciebie wróci...


Dziękuję wam wszystkim którzy pojawiliscie się na mojej drodze.... za rozmowy, za wspólne szkolenia, za akcje charytatywne...dziękuję moim pacjentom za zaufanie... bez Was by mnie tu nie było.... I zapamiętajcie

Że warto mieć marzenia...A później zrobić Wszytsko co tylko się da, żeby te marzenia spełnić..


Samo nigdy nie zrobi....









 
 
 

Comments


Post: Blog2_Post

Subscribe Form

Thanks for submitting!

©2018 by Poradnia Dietetyczna Marta Pawelec. Proudly created with Wix.com

bottom of page